niedziela, 29 kwietnia 2012

Anioły są wiecznie ulotne...

Anioły są takie ciche
zwłaszcza te w Bieszczadach.
Gdy spotkasz takiego w górach
 wiele z Nim nie pogadasz.
Najwyżej na ucho Ci powie,
gdy będzie w dobrym humorze.
Że skrzydła nosi w plecaku
nawet przy dobrej pogodzie.



Anioły są całe zielone
zwłaszcza te w Bieszczadach.
Łatwo w trawie się kryją
i w opuszczonych sadach.
W zielone grają ukradkiem
nawet karty mają zielone.
Zielone mają pojęcie,
a nawet zielony kielonek.





Anioły są całkiem samotne
zwłaszcza te w Bieszczadach.
W kapliczkach zimą drzemią
choć może im nie wypada.
Czasem taki anioł samotny
zapomni dokąd ma lecieć.
I wtedy całe Bieszczady
maja szaloną uciechę.




Anioły są wiecznie ulotne
Zwłaszcza te w Bieszczadach.
Nas też czasami nosi
po ich anielskich śladach.
One nam przyzwalają
i skrzydłem wskazują drogę.
I wtedy w nas się zapala
wieczny bieszczadzki ogień.




                                          Anielskiego spokoju życzy Pola

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Flapjack na niepogodę

Za oknem pogoda niezbyt sprzyjająca spacerom, wycieczkom i innym formom spędzania czasu poza domem.
W takie szare dni jak ostatnie, na poprawę humoru proponuję flapjacka - ciasto, ciastko szybkie, tanie i przede wszystkim zdrowe.
Pierwszy raz domowego flapjacka spróbowałam na zbiórce "scout-ów" mojej córki. Był przepyszny, nieporównywalny z kupnym.
Postanowiłam zdobyć przepis i od tego czasu często rozkoszujemy się jego smakiem, urozmaicając sobie coraz to innymi dodatkami.

400g płatków owsianych,
200g masła,
4 łyżki miodu,
1 szkl. brązowego cukru ( może być biały),
Dodatki w zależności od gustu: orzechy, rodzynki, suszone owoce, ziarna słonecznika, pestki dyni itp.

Masło, cukier i miód rozpuszczamy. Następnie wsypujemy płatki i "dodatki". Mieszamy dokładnie. Wykładamy na blaszkę, robiąc cienki placek. Pieczemy 20 minut w temp. 160 stopni.
Pyszne.

Smacznego.


wtorek, 17 kwietnia 2012

Iście pracowity tydzień...?

Powielkanocny tydzień spędziliśmy praktycznie w domu. Za oknem szaro- buro, w nocy przymrozki straszne. Pogoda płata nam straszne figle, a w dodatku dzieci chorują. Incia na antybiotyku - zupełnie inne dziecko. Zawsze taka radosna, szczęśliwa i pełna energii, teraz angina pozbawia Ją uśmiechu.




 Wolny czas nie może być zmarnowany, więc nowe poszywajki powstają. Ach, zapomniałam napisać, że moja dostojna staruszka maszyna odmówiła posłuszeństwa, zaczęła wydawać dziwne dźwięki i całkowicie  padła (specjalistka krawcowa mówi, że pasek jej sparciał, więc postanowiłam kupić nowy,  na ebay-u mój rocznik maszyny widnieje jako antyk i części nie są raczej dostępne). No cóż zakupiłam nowoczesność, to dopiero królowa, elegancka, mnóstwo ściegów, tylko użytkowniczka Pola trochę laik- całe opakowanie igieł już połamałam, ale przecież nikt nie jest idealny. Nieprawdaż. Każdy uczy się na swoich błędach. 


I takim oto drobno-pracowitym akcentem dobrej nocy życzą już prawie zdrowiejące.



sobota, 7 kwietnia 2012

Wesołego Alleluja!


Wesołych, spokojnych świąt Zmartwychwstania Pańskiego,
smacznego jajka, mokrego Dyngusa


i mile spędzonych chwil w towarzystwie życzliwych ludzi.
Pola

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

I love spring.

Po długiej i ponurej zimie przyszła oczekiwana i upragniona wiosna. Dokoła zrobiło się pięknie i (bo) zielono. Mój ulubiony kolor zagościł na świecie i nadzieję w serca wszystkich zaszczepia codziennie.
Dla mnie wiosna, to symbol nadziei i rodzącego się życia. Wtedy też to nieopisane uczucie radości w sercu, gdy w ogrodzie kolejny pąk jabłoni, kolejny tulipan (oby mogły kwitnąć cały rok) i mnóstwo innych wytrwale pielęgnowanych kwiatów budzi się do życia. Wszechobecny śpiew ptaków już od samego poranka po zmierzch. Mnóstwo przekrzykujących się głosów tworzy nieporównywalną do niczego muzykę, tak strasznie przyjemną dla moich uszu.
Trzeba się cieszyć każdym dniem i każdym promykiem słońca, gdyż tu gdzie mieszkam pogoda jest nieprzewidywalna. Dlatego w piękne słoneczne dni, których dane nam było przeżyć ostatnio kilka witaliśmy Panią Wiosnę ogrodowo-grillowo-spacerowo.







A dziś już niestety powrót do rzeczywistości - "angielska pogoda" powróciła i poranek przywitał nas rześkim deszczem. Kiedyś tak bardzo lubiłam deszcz, szczególnie ten cieplutki, majowy. Taki, który pozwalał zdjąć buty, rozpuścić włosy i na zroszonej łące zapomnieć o wszystkim, tylko poddać się milionom spadających maleńkich kropelek... Teraz ta prawie codzienna szarość dnia potrafi przytłoczyć i zniechęcić do wszystkiego.






Zgodnie z obietnicą mimo deszczowej pogody, która uniemożliwiła nam wspólny rodzinny wyjazd z dzieciakami do zoo, wzięłam się za powolne przygotowania domku do Wielkanocy.
Dzisiaj to na tyle, do widzenia.

niedziela, 1 kwietnia 2012

czy masz ochotę na ...?

...kolejną dawkę moich prac.



Pisanie bloga rozpoczęłam stosunkowo niedawno, natomiast prac jest wiele, więc najpierw zasypię trochę starymi fotografiami, a później postaram się pokazywać na bieżąco różności. Teraz powolne przygotowania do Wielkanocy rozpoczęłam, ale jakoś czasem zapał troszkę słomiany. Chęć zrobienia dekoracji wszelakich uniemożliwia brak niektórych elementów, zdobyć je niełatwo i tak ciśnienie opada i dekoracji brak. Ale jutro nowy dzień, już nie będzie czasu na marudzenie i lenistwo, bo do świąt tylko "chwilka", więc podkasać rękawy trzeba i do roboty.

Dobrą energię przesyłam i spokojnej nocy.